Not logged in | Log in | Sign Up
W Tokio ogólnie linie numeruje się znakiem kanji pochodzącym od głównego terminala (dworca kolejowego) i dopiero potem nadaje się unikatowe dla tego znaku liczby, chociaż z reguły logicznie posortowane. Ike pojawia się więc od Ikebukuro. Cały ten system pojawił się w 1974 r. przy likwidacji resztek (poza obecną linią Arakawa) sieci tramwajowej, i został zaadaptowany przez praktycznie wszystkich przewoźników w Tokio oraz okolicach (z wyjątkiem Kawasaki i Jokohamy w sumie), chociaż na dalszej prowincji można spotkać linie bez oznaczeń. Inne przedrostki, które się pojawiają w Tokio to np. 渋 (shibu od dworca Shibuya), 宿 (shuku od dworca Shinjuku), 都 (to, dosł. metropolia, z reguły linie-siekiery przez miasto), 葛西 (kasai od stacji Kasai), 業 (nari od dawnej st. Narihirabashi, ob. Tōkyō Skytree), 品 (shina od dworca Shinagawa), 王 (ō od st. Ōji), 赤 (aka od st. Akabane), 草 (kusa od dworca Asakusa), ale też 急行 (kyūkō, dosł. pospieszny/ekspresowy), 直行 (chokkō, bezpośredni) czy 深夜 (shinya, nocny).
I 2 rzeczy mnie ciekawią jeszcze. Dlaczego nocne autobusy to parodia? I czy tramwaje likwidowali z tych powodów co wszędzie indziej?
Miejski transport nocny w Japonii praktycznie nie istnieje. O ile dalekobieżny ruch nocny ma się dobrze (często może wyjść taniej przejazd autobusem niż nocleg w hotelu), tak ruch miejski jakoś po prostu leży. Poszczególni przewoźnicy mają kursy ogłaszane hucznie jako nocne, ale najczęściej mają one odjazdy z terminali początkowych w godzinach 23:10-23:50, ba, nawet już po 22:40. Toei się wyłamuje z dwoma liniami jeżdżącymi do 1:30. Z Ikebukuro odjeżdżają akurat autobusy nocne koło pierwszej w nocy, oczywiście w funkcji pojedynczego kursu rozwozowego. Parodię dla mnie pieczętuje fakt, że większość kursów "nocnych" wykonywanych jest tylko w rozkładzie roboczym, natomiast w weekend paradoksalnie nie ma praktycznie nic; tymczasem europejska i amerykańska logika twierdzi, że to właśnie w weekendy byłby największy popyt na transport nocny, w Japonii obecnie zdominowany raczej przez taksówki.
Śmierć tramwajów w Tokio jest dwuwarstwowa. Oczywiście po pierwsze jest to efekt zwiększającego się ruchu drogowego oraz zmniejszającego się zainteresowania tramwajami. Po drugie jest to też efekt rozbudowy sieci metra. Np. przed masową likwidacją w latach 1967-72, w 1966 r. zlikwidowano odcinek powielający budowaną 6. linię metra (Mita), a w 1963 r. zlikwidowano oddzieloną od reszty linię Suginami, która biegła kropka w kropkę nad linią Marunouchi pomiędzy Shinjuku a Okigubo. Naprawdę wiele odcinków biegło przebiegiem wielu obecnych linii metra - na uparego można powiedzieć, że jedyna linia metra której przebieg niezbyt jest powiązany z jakąkolwiek trasą dawnego tramwaju to Fukutoshin (przy czym biorąc na poprawkę, że obecna linia Arakawa przebiega bardzo blisko tejże linii). Na swój sposób przykuwa uwagę, jak z sieci liczącej w szczytowych momentach 213 km tras i 41 linii przewozowych został tylko 12-kilometrowy ogryzek z Vmax 40 km/h.